sobota, 2 listopada 2013

Po drugiej stronie

Gdy się ocknęła, był środek nocy. Leżała na drodze prowadzącej do wielkiej bramy, lub, gdyby popatrzeć z innej perspektywy, do lasu. Emma wstała i podeszła do bramy. Pomyślała, że lepiej spędzić noc w mieście - choćby w jakiejś piwnicy - niż na otwartym terenie niedaleko mrocznego lasu. Wejście było zamknięte, a mury za wysokie, by się po nich wdrapać. Zresztą, Emma i tak nie potrafiła się wspinać.
- Gdzie jest Sigmo? - zapytała cicho. - Och, dlaczego znowu mówię do siebie?
  Dziewczyna usłyszała głośne skrzypienie i upadła. Brama otworzyła się, pojawiło się oślepiające światło i dwoje mężczyzn trzymających źródło  światła. Jeden był nieco wyższy i wyraźnie chudszy od drugiego - dużego osiłka.
- Kto tu jest? Zakłócasz spokój królowej! - zagrzmiał mocnym basem ten potężniej zbudowany.
- Właśnie! Nie wiesz, że nie można wychodzić ze swojej osady tak późno w nocy?! - zawtórował mu mniejszy strażnik rozglądając się dookoła.
  Emma zastanawiała się, jak mogli usłyszeć jej ciche pytanie, ale pomyślała, że lepiej się pokazać i wytłumaczyć. Nie ma szans na ucieczkę, a jeśli ją złapią, będzie miała kłopoty - wyglądali na zdenerwowanych, a jednocześnie rozbawionych. Widocznie lubili gnębić niewinnych ludzi.
- Jestem tutaj - powiedziała nieśmiało, podnosząc się z ziemi.
- Jak taka mała istota mogła narobić TAKIEGO hałasu? - zapytał mniejszy strażnik, nakierowując światło na nastolatkę. - Nie wiem, jak zamierzasz to wytłumaczyć, ale wiem, że czeka cię sroga kara. To niedopuszczalne! Dopiero co wyszedł przepis nakazujący znajomość przepisów, a takie smarkacze już je łamią! Co za pokolenie!
- Ja... przepraszam, naprawdę nie wiem, jak to się stało. Proszę, wypuśćcie mnie...
- Ha! Wiedziałem, że to usłyszę! Zawsze tak mówią! - krzyknął potężniejszy strażnik.
  Dlaczego ja nie mogę głośno myśleć, a oni mogą się wydzierać jak nieokrzesani? Nie wiem kto wymyśla to prawo, ale mądre ono raczej nie jest, pomyślała.
  Strażnik zrobił krok w kierunku Emmy, gdy usłyszał zduszony krzyk drugiego i odwrócił się szybko. Mniejszy mężczyzna leżał twarzą w dół. O niego podpierała się nogą niska dziewczyna. Miała rudawe włosy do ramion i bardzo ładne, szare wpadające w zieleń oczy. Nie wyglądała na słabą i dającą sobą pomiatać.
- GLASS! Znow... - padł na ziemię kopnięty przez wybawczynię Emmy.
  Nieznajoma podeszła i zapytała przyjaznym tonem:
- Nic ci nie jest?
- Niee, jestem tylko... zszokowana - odpowiedziała.
- Nazywam się Patricia Glass. Dla przyjaciół Trish.
- Emma Shipton - podały sobie ręce.
- Lepiej chodź ze mną. Co ci w ogóle przyszło do głowy, żeby zrobić taki harmider w środku nocy?
- Wiesz, właściwie nie wiem jak mnie usłyszeli. Nie hałasowałam... Poczekaj, nie możemy iść! Muszę odnaleźć mojego kota!
- Kota? - spytała zaniepokojona.
  Patricia zatrzymała się gwałtownie i próbowała przyjrzeć się jej twarzy, ale było za ciemno.
- Coś nie tak? - zdziwiła się Emma.
- Nie - zaprzeczyła Patricia - chyba nie.

  Weszły do małego pokoju nad karczmą, było tam nawet przytulnie. Nie za pusto, ale bez przepychu. Przy ścianie stało jednoosobowe, niezbyt starannie pościelone łóżko, a obok niego szafka nocna. Po drugiej stronie pokoju, właściwie bardzo blisko, był kominek, na któym znajdowało się kilka świeczek o różnych rozmiarach i wyglądzie. W rogu był mały stolik nakryty bardzo jasną, zieloną serwetką. Stały przy nim dwa krzesła. Na drewnianej ścianie wisiały różne plakaty i zdjęcia. Emmie najbardziej podobał się obrazek przedstawiający dziwne różowe stworzonko. Było rozkoszne.
  Patricia zaczęła rozpalać w kominku.
- Wybacz, nie może być jaśniej o tej porze. Żadnych lamp.
- Nie szkodzi. Co to jest? - wskazała na obrazek.
- Nie ma nazwy. Podobno to legendarny stworek, ale słowo daję, widziałam go podczas podróży! Siedział na kamieniu niedaleko wodospadu, chyba nawet na mnie patrzył. Jak mrugnęłam, już go nie było. Szkoda.
- Podróżujesz?
- Tak, ale nie tylko po to, żeby zwiedzić świat. Chcę odkryć, jaki wpływ ma na człowieka data jego urodzenia. Przy okazji mogę zbadać kilka nieznanych zwierząt lub zjawisk, to też jest ciekawe. Rok temu, po ukończeniu Pugnamag - Szkoły Magicznych Sztuk Walk - wyruszyłam w swoją pierwszą podróż, ale może opowiem ci o niej kiedy indziej. Dobrze by było, gdybyśmy się na jutro wyspały.
- A co takiego jutro jest?
- Właściwie nic specjalnego, zawsze lubię być wyspana.
  Emma czuła potrzebę zwierzenia się komuś. Zwierzenia się ze wszystkich wątpliwości, z niewiedzy, jak się tu dostała. Jednocześnie coś ją hamowało - przecież nie znała tej dziewczyny, mimo sympatii jaką jej okazywała, wciąż nie było pewne, że jest przyjaźnie nastawiona. Rozsądek podpowiadał jej też, że nie może spać u przypadkowych osób, ale ona czuła, że jest tu bezpieczna. Z rozmyślań wyrwał ją głos nowej znajomej:
- Śpisz tu - pokazała na łóżko w rogu pokoju. - Mogę pożyczyć ci moją piżamę, ale chyba będzie za krótka. I śniadaniem też musimy się podzielić, chyba że masz jakieś pieniądze? Mam nadzieję, że nie jesz zbyt dużo.
- Ok, ok. Słuchaj, Patricia, ja...
- Mów mi Trish.
  Czy zdobywanie przyjaciół jest takie proste?
- Dobrze, Trish, więc - zawahała się przed powiedzeniem w s z y s t k i e g o, zresztą była tak zmęczona, że nie dałaby rady. - Jak myślisz, gdzie może być mój Sigmo?
- Sigmo? Och, tak myślałam... Chciałaś powiedzieć, że nie wiesz jakim cudem się tu dostałaś? Poszłaś tylko za "kotem" i weszłaś do portalu,  bo cię to pociągało? I nie wiesz gdzie jesteś?
- Dokładnie... Skąd to wiedziałaś? Może... czytasz w myślach, czy coś?
- Nie, nic z tego, chociaż byłoby fajnie. Chyba będziemy musiały wybrać się do Początku. Trzeba zobaczyć, co na to Znaki Prawdy.

niedziela, 27 października 2013

Wstęp

  Dziś pełnia księżyca.
  Siedzi tam. W starej kamienicy, na pierwszym piętrze. Zawsze lubiła patrzeć na księżyc.

  Jak wyglądałoby jej życie, gdyby jednak trafiła do sierocińca? Czy byłoby jej lepiej niż u ciotki Madeline? Na pewno nie. Może i była surowa, ale gdy nie wchodziło jej się w drogę, w niczym nie przeszkadzała. W młodości, gdy była piękna, lubiła wytykać innym wady. Przestała to robić, gdy przekonała się jak traktują ją ludzie - siostra zerwała z nią kontakty, narzeczony zniknął bez śladu. Dopiero, gdy trafiła do niej Emma, zrozumiała jak dużo straciła. Brakuje jej miłości, ale jej nie szuka. Nie chce zawadzać ludziom, w ogóle nie ma życia towarzyskiego. Zupełnie tak, jak Emma... Nie wiadomo dlaczego nie zdobyła przyjaciół - zawsze starała się być miła i pomocna. Teraz już się nie stara. Wie, że to nie działa. Jest skazana na samotność. Po szkole, gdy inni spotykają się grupami lub chodzą na imprezy, ona czyta książki. To jedyne zajęcie, które sprawia jej przyjemność.
  Drzwi się otwierają. To Signo, czarny kocur o niezwykle głębokich, błękitnych oczach. Jest jedyną  osobą, w której towarzystwie Emma czuje się dobrze. Dziewczyna czasami ma wrażenie, że przewiercają ją na wylot, wnikają w głąb umysłu i właściciel oczu już wie, o czym ona myśli i jak się czuje.
  Kot wskakuje jej na kolana i trąca łapką kasztanowe włosy.
-Nie mam ochoty się bawić.
  Signo zauważywszy księżyc, zdaje się czymś zaniepokojony. Podbiega do drzwi, odwraca się i patrzy w oliwkowe oczy Emmy.
-Mam na tobą pójść? - pyta drżącym głosem dziewczyna. Zawsze, gdy mają kontakt wzrokowy, Emma czuje dziwny strach, ale stara się tego nie okazywać.
  Wstała i wybiegła za kotem na korytarz. Signo wyskoczył przez okno, Emma wybiegła na klatkę i chwilę później stała obok kota. On biegł dalej. Minął kilka budynków i skręcił w polną drogę prowadzącą nad staw. Dziewczyna, zmęczona szybkim biegiem, nie czuła zimna. Kot siadł przy brzegu, wyraźnie na coś czekając. Po kilkunastu minutach Emma zaczęła się niepokoić. Na początku myślała, że to Signo zwariował, a teraz sama nie wie, co o tym myśleć. Kot podszedł do dziewczyny. Woda zaczęła wirować i burzyć się, okropnie przy tym hałasując. Teraz Emma była przerażona nie na żarty, przytuliła kota i zaczęła płakać.
  Z wody uformowało się coś w kształcie lustra. Miało kolor oczu Signo i chyba było niematerialne. Kot natychmiast podbiegł do portalu i zniknął.
  Wejść tam? Chyba nie, to nie jest normalne, nie wiadomo co się stanie... a jeśli po drugiej stronie był lepszy świat? Może czekało ją tam lepsze życie? Dlaczego nie spróbować? Przecież nie ma nic do stracenia. Nie ma tu nikogo, dla kogo warto byłoby zostać...